Od 22. lutego w dolnym kościele Bazyliki Św. Krzyża co piątek odbywały się Nabożeństwa Drogi Krzyżowej, z mniejszym lub większym udziałem organizacyjnym Duszpasterstwa Akademickiego Drzewo Życia, czego zwieńczeniem było Nabożeństwo poprowadzone 15. marca i w całości przygotowane przez naszą Wspólnotę, zarówno od strony rozważań dla poszczególnych Stacji, jak i oprawy muzycznej.
Na końcu tej notki zamieszczamy link do podstrony zawierającej wszystkie wspomniane nasze rozważania Męki Pańskiej, a poniżej relacja nienależącej do Duszpasterstwa uczestniczki tej Drogi Krzyżowej.
„Pusty kościół.Wygaszone światła.” Tylko blask świec daje nadzieję. Nadzieję na to, że coś się wydarzy. Nadzieję na przyszłość. Nadzieję na to, że po ciemności nastanie światło.
Droga Krzyżowa miała miejsce dwa tysiące lat temu pod Jerozolimą, odbyła się też 15. marca w kościele św. Krzyża w Warszawie. I dzieje się każdego dnia w życiu każdego człowieka. Jak zauważyli młodzi ludzie z Duszpasterstwa Akademickiego Drzewo Życia, każdy człowiek zna doskonale stacje męki Chrystusa. Bliskie są nam upadki, powstania z tych upadków, wiemy, co to codzienny krzyż. Znamy rozpacz najbliższych i bezinteresowne, ale czasem też przypadkowe i niechętne wsparcie ze strony osób nieznanych. Wiemy co to trud pocieszenia kogoś, kto cierpi z powodu naszego bólu.
Chrystus poszedł na Golgotę, żeby nas zbawić. Ale chciał też pokazać, że jest blisko człowieka, że jest tuż obok nas. Że zna i rozumie nasze zmagania, że wie, iż upadki się zdarzają. Nie po to jednak upadamy, żeby upaść – ale po to, żeby móc wstać i iść dalej. Może w większym trudzie, ale też w większej samoświadomości. I w większej wierze. Chrystus nauczył nas, że z każdego upadku można i trzeba powstać. Na tym buduje się nasze człowieczeństwo.
Droga Krzyżowa utkana jest z naszych grzechów. Nie miałaby jednak sensu, gdyby prowadziła wyłącznie do śmierci. Krzyż nie jest symbolem cierpienia – jest symbolem zbawienia, „prowadzi do pełni życia”. Życia, które czeka na nas gdzieś po drugiej stronie. Ścieżka do niego jest długa i wyboista, dla każdego inna. Ale cel zawsze pozostaje ten sam – wieczność.
Milena Dąbrowska
Na końcu tej notki zamieszczamy link do podstrony zawierającej wszystkie wspomniane nasze rozważania Męki Pańskiej, a poniżej relacja nienależącej do Duszpasterstwa uczestniczki tej Drogi Krzyżowej.
„Pusty kościół.Wygaszone światła.” Tylko blask świec daje nadzieję. Nadzieję na to, że coś się wydarzy. Nadzieję na przyszłość. Nadzieję na to, że po ciemności nastanie światło.
Droga Krzyżowa miała miejsce dwa tysiące lat temu pod Jerozolimą, odbyła się też 15. marca w kościele św. Krzyża w Warszawie. I dzieje się każdego dnia w życiu każdego człowieka. Jak zauważyli młodzi ludzie z Duszpasterstwa Akademickiego Drzewo Życia, każdy człowiek zna doskonale stacje męki Chrystusa. Bliskie są nam upadki, powstania z tych upadków, wiemy, co to codzienny krzyż. Znamy rozpacz najbliższych i bezinteresowne, ale czasem też przypadkowe i niechętne wsparcie ze strony osób nieznanych. Wiemy co to trud pocieszenia kogoś, kto cierpi z powodu naszego bólu.
Chrystus poszedł na Golgotę, żeby nas zbawić. Ale chciał też pokazać, że jest blisko człowieka, że jest tuż obok nas. Że zna i rozumie nasze zmagania, że wie, iż upadki się zdarzają. Nie po to jednak upadamy, żeby upaść – ale po to, żeby móc wstać i iść dalej. Może w większym trudzie, ale też w większej samoświadomości. I w większej wierze. Chrystus nauczył nas, że z każdego upadku można i trzeba powstać. Na tym buduje się nasze człowieczeństwo.
Droga Krzyżowa utkana jest z naszych grzechów. Nie miałaby jednak sensu, gdyby prowadziła wyłącznie do śmierci. Krzyż nie jest symbolem cierpienia – jest symbolem zbawienia, „prowadzi do pełni życia”. Życia, które czeka na nas gdzieś po drugiej stronie. Ścieżka do niego jest długa i wyboista, dla każdego inna. Ale cel zawsze pozostaje ten sam – wieczność.
Milena Dąbrowska